Podatek Religi, czyli gdy rząd sięgał do kieszeni kierowców

W 2007 roku rząd postanowił po raz kolejny sięgnąć do kieszeni Polaków. Tym razem usprawiedliwieniem była liczba wypadków powodowanych przez kierowców i chęć przerzucenia na nich części odpowiedzialności za leczenie ofiar wypadków. Wpływy miały zasilić NFZ, a wyższe składki za OC - skłonić kierowców do ostrożniejszej jazdy.

Czym był Podatek Religi?

Od października 2007 r. do listopada 2008 r. kierowcy byli pośrednio zobligowani do uiszczania opłaty, gdyż podatek Religi został wliczony w cenę ubezpieczenia OC. A obciążenie nie było małe - 12% ceny każdej polisy. Przed jego wprowadzeniem protestowała m.in. ówczesna opozycja i Polska Izba Ubezpieczeń. Podatek przeznaczony był dla NFZ na rzecz leczenia osób poszkodowanych.

Oczywiście poszkodowani powinni mieć zapewnioną najlepszą opiekę lekarską. Tylko dlaczego za błędy i brawurę innych mają płacić wszyscy kierowcy? Również ci, którzy nigdy nie spowodowali wypadku drogowego? Wszak OC chroni osoby poszkodowane do 5 mln euro, więc czy nie warto rozważyć zmiany w ustawie, by część z tej puli szła również na obsługę szpitali i koszty hospitalizacji?

Nie wspominając o tym, że każda osoba pracująca na umowie o pracę lub prowadząca działalność gospodarczą płaci niemałe, obowiązkowe składki na ubezpieczenie zdrowotne, które zasilają NFZ. W zamian za to te osoby powinny mieć zagwarantowaną opiekę zdrowotną na najwyższym poziomie. W efekcie kierowcy byli ofiarami podwójnego opodatkowania. Najpierw płacili składki zdrowotne do NFZ od osiąganego przychodu, potem drugi raz 12% w składce za OC. 

Do NFZ co roku wypływają miliardy złotych. W 2020 roku było to prawie 100 miliardów! Nie oszukujmy się, dodatkowy miliard to kropla w morzu. 

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze

Z drugiej strony - towarzystwa ubezpieczeniowe wypłacając coraz wyższe świadczenia za szkody osobowe, mogą stanąć na progu bankructwa. Co prawda od dawna nie było przypadku, by w naszym kraju upadło towarzystwo ubezpieczeniowe. W najgorszym razie ubezpieczyciel mniej rokujący na przyszłość był przejmowany przez większego i bardziej zamożnego gracza.

Kolejny podatek? A więc ceny poszybują w górę!

Podatek ten, nazywany inaczej podatkiem od niektórych instytucji finansowych, objął banki, firmy pożyczkowe, SKOK-i, ale i również towarzystwa ubezpieczeniowe. Jaka jest jego wysokość i od czego zależy? Wszystkie wymienione instytucje są zobligowane do wpłacenia 0,44% wartości swoich aktywów w skali roku.

Według danych Polskiej Izby Ubezpieczycieli w 2019 roku aktywa instytucji ubezpieczeniowych w Polsce osiągnęły wartość 194 mld zł. W 2020 roku było to 204,7 mld zł. 0,44% nie brzmi jak wiele, ale wszystko zależy od skali. Przy takich rozmiarach aktywów zakładów ubezpieczeniowych, daje to prawie 1 mld zł rocznie. 

- mówi Stefania Stuglik, ekspert Rankomat.pl

Dlaczego zawsze kierowcy?

Szczęśliwie po boomie z lat 2016-2017 OC w ostatnich latach tanieje. Według danych z raportu RanKING 2021 w I półroczu 2021 roku składki za OC spadły o blisko 10%. Nie zmienia to jednak faktu, że kierowcy obok przedsiębiorców są ulubioną grupą podatkową każdych kolejnych rządów w Polsce. Dlaczego? Powód jest prosty - OC jest obowiązkowe. Bardzo łatwo dodać do niego opłatę, daninę, dodatek czy jakkolwiek zechcemy nazwać kolejne obciążenie. OC można unikać, ale nie warto. Kierowca stoi przed wyborem - zapłacić za OC razem z podatkiem, czy nie zapłacić i dostać karę z UFG? Wybór jest z reguły prosty. "Płacz i płać".